|
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Symphonic Metal
Ilość torrentów:
6
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Od premiery poprzedniej płyty Wintersun minęło osiem długich lat. Przez ten czas oczekiwania słuchaczy zdążyły wzrosnąć tak, że w chwili wydania "Time I" osiągnęły niewiarygodny pułap. Może właśnie to spowodowało wyjątkowo ostre reakcje fanów, krytykujących nową płytę. Dla mnie "Time I" okazał się z kolei niesamowitym, pozytywnym zaskoczeniem, rzadko zdarza się bowiem, żeby album zespołu spoza ścisłej czołówki moich prywatnych rankingów aż tak mi się spodobał, co więcej: by wzbudził zaangażowanie, skłaniające do brania go w obronę i narażania się na zawzięte spory ze znajomymi. Nowego albumu Wintersun słucha się jak epickiej opowieści. Problemem dominującym w tekstach jest oczywiście tytułowy czas, a także wszystko, co związane z przemijaniem i poszukiwaniem przeznaczenia. W zakresie spojrzenia na kwestie czasu i śmierci od razu narzuca się skojarzenie z "Death And The Healing" z poprzedniej płyty, z tym, że daje się odczuć pogłębienie pewnych refleksji i dojrzalsze rozwinięcie tematu. Na "Time I" mamy także klasykę wintersunowego patosu i rozmachu, które przebijają dosłownie z każdej sekundy muzyki. Tym razem Jari Maenpaa postanowił jeszcze podkręcić podniosły nastrój swoich utworów i poświęcił 3(!) lata na opracowywanie orkiestracji, które pozwoliły na uzyskanie naprawdę imponującego efektu. Jest to też przyczyna, dla której o "Time I" nie da się pisać nie popadając w przesadę, gdyż na tym albumie absolutnie wszystko jest przesadzone, wyolbrzymione, przerysowane i patetyczne do granic. Stało się to podstawą wielu zarzutów wobec tej płyty, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że takie właśnie było założenie leżące u podstaw pracy Jariego, jego artystyczna wizja, która może albo zachwycać, albo odrzucać. Na "Time I" znajduje się pięć utworów. Pierwszy z nich od razu wprowadza słuchacza w inny świat, w klimat rodem z książek fantasy. Mamy tu łagodne, lekko orientalne brzmienia (czyżby ślad fascynacji Jariego kulturą Japonii?) i to, na co Wintersun zawsze kładzie duży nacisk, czyli próba oddania w muzyce przestrzeni. Trzeba przyznać, że udaje się to wprost wybitnie. Dźwięk narasta, słychać coraz bardziej epickie instrumentarium. Intro do płyty brzmi jak zaproszenie do długiej, obfitującej w przygody, magicznej podróży. Jest jednak wciąż bardzo melodyjnie, miejscami wręcz lirycznie. Ale rozpoczyna się drugi kawałek: "Sons Of Winter And Stars". Słuchając tego utworu zrozumiałam, co miał na myśli Maenpaa określając muzykę Wintersun jako "extreme majestic technical epic melodic metal". W tym kawałku koncentruje się wszystko, co ważne w Wintersun, a pomysły wykorzystane w "Sons Of Winter And Stars" mogłyby zapełnić całą płytę innej kapeli. Jest tu i kołyszący rytm tradycyjnej ballady, i perkusyjna galopada, i gitarowa moc, i orkiestra, i chóry, i krzyki, i czysty wokal - co tylko chcecie. Przepych tego utworu generuje kosmiczną wręcz energię. W tekście kosmicznych motywów też jest sporo: mamy deszcze gwiazd, rzeki świateł i wojowników przemierzających podniebne przestrzenie. Ten utwór rozpisany jest z rozmachem godnym heroicznej fantastyki. Dynamiczne fragmenty orkiestrowe z towarzyszeniem chórów idealnie oddają pęd przez gwiezdne przestworza. Ta muzyczna ilustracja jest wykonana tak plastycznie, że działa na wyobraźnię, jakbyśmy rzeczywiście mieli do czynienia z wyraźną sekwencją obrazów. W dalszej części kompleksowość "Sons..." zostaje jeszcze uzupełniona o czysto powerowe jazdy bez trzymanki przeplatane melodyjnymi fragmentami, kończącymi się zwykle nagłym wejściem całej orkiestry. Muzyka zbliża się klimatem do hollywoodzkich soundtracków, zarzucając słuchacza taką ilością różnych motywów na raz, że od nadmiaru wszystkiego może zakręcić się w głowie. Wybór jest prosty: albo kupujemy tę koncepcję i dzielimy z Jarim jego kosmiczny sen, albo wyłączamy odtwarzacz. Nie polecam jednak tej drugiej opcji, ponieważ pod koniec utworu czeka coś absolutnie niesamowitego. Chór, który tworzą między innymi Markus Toivonen i Sami Hinkka z Ensiferum, Mathias Nygard, Olli Vanska i Jukka-Pekka Miettinen z Turisas i Heri Joensen z Tyr. Od samego przeczytania tej listy można dostać gęsiej skórki z przejęcia, a to, co panowie zaprezentowali, na pewno nie zawodzi oczekiwań. Śpiewany przez nich refren wybrzmiewa z taką mocą i dumą, że wydaje się, iż należałoby wykonywać go tak, jak Sami podczas nagrań: z pięścią rytmicznie wyrzucaną w górę. Po tym fragmencie rozpoczyna się totalny odlot: gitary, klawisze, chóry, perkusja i jeszcze na dodatek Jari, opisujący idealnie mój stan podczas słuchania jego dokonań: "the energy flows in me like a river of stars". Na szczęście przy "Land Of Snow And Sorrow" można trochę odpocząć od nadmiaru wrażeń i emocji. Kawałek jest bardziej melodyjny, smutniejszy i - co ważne - prostszy. Przeciwnicy muzycznego nadęcia będą zadowoleni. Oczywiście w warstwie tekstowej z patosu zrezygnować się nie da, więc znów posłuchamy opowieści o poszukiwaniu życiowej drogi wśród ciemności polarnej zimy, o śmierci i smutku w wersji ostatecznej. Jarek wyśpiewuje podniośle kolejne wersy o gwiazdach, które są jak czyjeś oczy prowadzące przez mrok. Pojawia się tym samym standardowy zestaw towarzyszący niemal każdemu opisowi fantastycznych wędrówek , ale mimo że słyszałam coś takiego już setki razy, wydaje się, że w wersji Wintersun pod całą muzyczno-liryczną obfitością, bogactwem i onieśmielającą okazałością kryje się coś bardzo autentycznego. Kolejny instrumentalny przerywnik - nie wiedzieć czemu - pachnie mi soundtrackiem z WoW-a. Jednak zanim zdążę się zastanowić nad istotą moich mimowolnych skojarzeń, rozpoczyna się "Time". Finalny utwór nowego albumu Wintersun to ciąg dalszy refleksji na temat przemijania i przeznaczenia. Refren jest bardzo melodyjny, lecz jednocześnie przejmujący. Pewną sztuczność dźwięku, dopracowanego w najdrobniejszych detalach, równoważy emocjonalny wokal. Znów pojawiają się powerowe wstawki. W pewnym momencie kompozycja osiąga taki rozmach, jakby Blind Guardian zderzyło się z Dream Theater i orkiestrą symfoniczną. Wielowarstwowa muzyka nie pozwala od razu ogarnąć całości. Końcówka albumu to kosmiczna miazga, a patos i epickość osiągają taki level, że do pełni brakowałoby tylko teledysku z lotem na smoku poprzez galaktykę. Wszystkie emocje koncentrują się nagle w gitarze Jariego, która milknie, by spokojne outro rozpłynęło się w magicznym pejzażu. Po przesłuchaniu "Time I" zgadzam się z autorem recenzji w belgijskim "Rock Tribune", który określił muzykę Wintersun jako "cinematic symphonic metal". Cały album jest bardziej niż epicki, to koncentracja potężnych, imponujących fal dźwięków, mogących przytłaczać nadmiarem, do chwili gdy odbiorcy uda się z nich wyłuskać poszczególne elementy, które nie przestają zadziwiać różnorodnością pomysłów. "Time I" niesamowicie działa na wyobraźnię, odrywa od życia i rzuca słuchacza w świat magii i wielkich emocji, w świat fantastycznych przestrzeni; przejaskrawiony, ale piękny. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tej opowieści, bo przerwanie jej w takim miejscu jest jak zmuszenie zaangażowanego czytelnika do pozostawienia fascynującej lektury w połowie. To, co może się w płycie nie podobać (poza tym, oczywiście, że trwa tylko 40 minut) to sztuczność brzmienia. Niektórzy twierdzą, że Maenpaa przesadził z zabawą dźwiękami na swoim komputerze, przez co do oskarżeń o nadmierny patos dochodzi jeszcze zarzut nienaturalności. "Time I" nie jest albumem, który polubią wszyscy. Aby przekonać się do nowego wydawnictwa Wintersun trzeba zaakceptować bardzo specyficzną koncepcję artystyczną i nastroić wyobraźnię na najwyższe tony. Podejrzewam, że w związku z tym grono przeciwników tego "epic - cinematic - majestic" stylu będzie się radośnie powiększać, gdy tymczasem ja, jako osoba, która zwykle reaguje alergią na wszystko, co da się podciągnąć pod kategorię symphonic metalu, ze zdumieniem oznajmiam wszem i wobec, że po przesłuchaniu "Time I" po prostu wywiało mnie z kapci i niewiele rzeczy cieszy mnie tak bardzo jak to, że będę miała okazję usłyszeć nowe kompozycje Wintersun na żywo podczas krakowskiego "Heidenfestu". Ania Oskierko Unless the time comes where post-apocalyptic music scholars are reading this and all other mention of the arduous wait associated with Wintersun's second album has been erased, I don't think it's necessary to offer a pre-amble about the ridiculous anticipation eight years of waiting have wreaked upon fans. Suffice to say, after so many delays, "Time" became rooted somewhere in between the status of legend and inside joke. Of course, with such expectations, people can be led to say rash things; initial media reports of "Time I" as one of the greatest albums of its generation appeared well-aware of the hype. I've given myself a couple of weeks now to digest it in all of its glory, and while the success of the yet- upcoming "Time II" will ultimately decide where this project rests in history, Wintersun have offered one of the most intense listening experiences of the year with this one. It certainly deserves the polarized opinions it has met, but there's depth and detail here to merit however long we waited for it. Love it or hate it, "Time" is finally here. The first thing that really surprises on "Time I" is how much Wintersun have developed and changed as a musical outfit since the debut. Although the debut now passes me as one of the finest of its style, it was still rooted in a style and sound that would have been familiar to any fans of Jari's previous band, Ensiferum. Wintersun's direction on "Time I" may still be described with the same melodic, epic, progressive and symphonic adjectives as the debut, but everything is now larger than its ever been, to the point where it becomes difficult to fairly compare the two. Whereas "Wintersun" focused on the quality of its hooks and riffs, "Time I" is painted in terms of orchestration and atmosphere. Jari and his mates fashion a vast folk metal symphony of sorts, not in the traditional 'symphonic metal' sense, but there's not really another word that can aptly describe the complexity and subtle flourishes throughout the album. In news reports prior to the album's release, there was word that "Time" would feature hundreds of tracks at the same time, and though that was enough to raise a few eyebrows, it's readily evident in the music. Wintersun's music is still led largely by guitars, but "Time I" makes its mark by the amount of time and detail invested into the background. Cinematic orchestral flourishes match the intensity of burstfire guitar work, and frequent folk roundabouts give plenty of space for Jari to sport his arrangement skills. Even within an intrinsic 'background' element like the orchestrations, there are plenty of levels to dive into. Even to the attentive listener, "Time I" is an initially chaotic and harrowing experience. In what I can only imagine would have been a mixer's nightmare from the ninth circle of Hell, "Time I" demands a listener's full attention. "When Time Fades Away" is a remarkably beautiful way to open the album, gradually adapting the listener to a steadily more intense and complex palette of orchestration. There's a definite East Asian motif here- certainly not something you would expect from Finland- although a minute into "Sons of Winter and Stars", the definitive Wintersun sound is at full blast. The riffs are not too fargone from what Jari was doing on the debut; they are fast, melodic, and open to techniques from many sub- genres of metal. Below these guitar riffs are what sounds like a thousand other parts, each grasping for their share of the mix. "Land of Snow and Sorrow" and the finale title track follow in the footsteps of "Sons of Winter and Stars", although each of these three are memorable in their own right. The fourth (and shortest) piece, "Darkness and Frost" is an interlude that also functions as the extended intro to the song "Time", it begins as an acoustic bridge and soon finds itself in the same sort of cinematic orchestration heard on the rest of the album."Sons..." is arguably the best offering on "Time I", although the other two 'full' pieces are not far behind. "Sons of Winter and Stars" is a perfect manifest of where Wintersun are now as a creative act, throwing everything at the listener at full force, yet still finding time to offer a beautiful acoustic break towards the end. For all of its cerebral orchestrations, the vocal melodies here are remarkable, and may be the most accessible thing on the record. Jari's black metal rasp is still used here, but there's a certain preference for clean singing here. Whether its for an epic chorus of pagan warriors or Jari's own lead voice, Wintersun's intense style manages to make room for these vocal arrangements. As may have been evident from the overblown production, Jari seems to be a bit of a Devin Townsend fan, and "Land of Snow and Sorrow" best illustrates this, occasionally featuring guitar and vocal elements that are virtually indistinguishable from Devy himself. It's a minor disappoint to hear a genius in his own right tracing the footsteps of another genius, but Jari's vocals have a great sound of their own. As a clean singer, he sounds much more confident here than he did on the debut. Thanks in large part due to the heavy symphonic focus here, his black metal rasps now sound less fitting, although it retains his distinctive snarl. It's almost a granted truth by this point that Wintersun's musicianship is going to be through the roof. Besides Jari Maenpaa's not-inconsiderable skill with vocals and guitar, the rest of the musicians offer remarkable performances befitting a project of this magnitude. Special commendations go to drummer Kai Hahto, whose epic and aggressive technique backs up the metric tons of orchestration. Although the production is about as good as current technologies can allow for something of this density, some performances on this album can be difficult to hear. At its most symphonic, "Time I" pushes Kai's drum recording down to the level of the background, and bassist Jukka Koskinen can be even more difficult to hear, unless you know what to look for. There are times when I feel the debut's more concise and straightforward approach would have been better, but considering the scope of the instrumentation, it's no surprise that things get just a little murky on the production end. At only forty minutes, "Time I" is certainly shorter than most albums, although this slightly shorter-than-average length works to an advantage. Particularly on the first listen, it's quite a bit to take in, and it ends before the 'epic' atmosphere draws thin. "Time"s complexity is both its greatest strength and most inviting vulnerability. Depending on your tastes as a listener outside the context of Wintersun's debut, it's likely most who hear it will either love it or hate it. Although the depth here is virtually unsurpassed by any other album of its style, that complexity can feel overblown for its own sake. "Time I" achieves the feeling of an epic atmosphere like few albums have managed to do, but there's the sense that some of the overbearing density could have been done without. With that being said, repeated listens only make the album more and more satisfying of a trip. The initial experience is bound to be fairly disorienting, but there's so much to explore here. As I said towards the start of the review, it's going to be up to "Time II" to match the par that's been set, but there's no doubt that the sweat and blood that's evidently been spent investing in this project has paid off. Only coming years will tell if this has the same lasting appeal as its predecessor, but the music speaks for itself; Wintersun are now among the elites of their style... whatever their style might actually be. Conor Fynes ..::TRACK-LIST::.. 1. When Time Fades Away 4:07 2. Sons Of Winter And Stars (13:31) Choir [Special] - Heri Joensen, Jukka Koskinen, Jukka-Pekka Miettinen, Markus Toivonen, Mathias Nygård, Mikko Salovaara, Olli Vänskä, Sami Hinkka, Teemu Mäntysaari Vocals [Additional Growling Vocals] - Alpha Valtias, Jukka Koskinen a. Rain Of Stars b. Surrounded By Darkness c. Journey Inside A Dream d. Sons Of Winter And Stars 3. Land Of Snow And Sorrow 8:21 4. Darkness And Frost 2:24 5. Time 11:14 Vocals [Additional Growling Vocals] - Alpha Valtias, Jukka Koskinen 6. Untitled 3:50 ..::OBSADA::.. Jari Mäenpää - vocals, guitar, computer, keyboard programming Teemu Mäntysaari - guitar, backing vocals Jukka Koskinen - bass, backing vocals Kai Hahto - drums https://www.youtube.com/watch?v=4UMwLxFNKS0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 20:33:17
Rozmiar: 102.70 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Od premiery poprzedniej płyty Wintersun minęło osiem długich lat. Przez ten czas oczekiwania słuchaczy zdążyły wzrosnąć tak, że w chwili wydania "Time I" osiągnęły niewiarygodny pułap. Może właśnie to spowodowało wyjątkowo ostre reakcje fanów, krytykujących nową płytę. Dla mnie "Time I" okazał się z kolei niesamowitym, pozytywnym zaskoczeniem, rzadko zdarza się bowiem, żeby album zespołu spoza ścisłej czołówki moich prywatnych rankingów aż tak mi się spodobał, co więcej: by wzbudził zaangażowanie, skłaniające do brania go w obronę i narażania się na zawzięte spory ze znajomymi. Nowego albumu Wintersun słucha się jak epickiej opowieści. Problemem dominującym w tekstach jest oczywiście tytułowy czas, a także wszystko, co związane z przemijaniem i poszukiwaniem przeznaczenia. W zakresie spojrzenia na kwestie czasu i śmierci od razu narzuca się skojarzenie z "Death And The Healing" z poprzedniej płyty, z tym, że daje się odczuć pogłębienie pewnych refleksji i dojrzalsze rozwinięcie tematu. Na "Time I" mamy także klasykę wintersunowego patosu i rozmachu, które przebijają dosłownie z każdej sekundy muzyki. Tym razem Jari Maenpaa postanowił jeszcze podkręcić podniosły nastrój swoich utworów i poświęcił 3(!) lata na opracowywanie orkiestracji, które pozwoliły na uzyskanie naprawdę imponującego efektu. Jest to też przyczyna, dla której o "Time I" nie da się pisać nie popadając w przesadę, gdyż na tym albumie absolutnie wszystko jest przesadzone, wyolbrzymione, przerysowane i patetyczne do granic. Stało się to podstawą wielu zarzutów wobec tej płyty, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że takie właśnie było założenie leżące u podstaw pracy Jariego, jego artystyczna wizja, która może albo zachwycać, albo odrzucać. Na "Time I" znajduje się pięć utworów. Pierwszy z nich od razu wprowadza słuchacza w inny świat, w klimat rodem z książek fantasy. Mamy tu łagodne, lekko orientalne brzmienia (czyżby ślad fascynacji Jariego kulturą Japonii?) i to, na co Wintersun zawsze kładzie duży nacisk, czyli próba oddania w muzyce przestrzeni. Trzeba przyznać, że udaje się to wprost wybitnie. Dźwięk narasta, słychać coraz bardziej epickie instrumentarium. Intro do płyty brzmi jak zaproszenie do długiej, obfitującej w przygody, magicznej podróży. Jest jednak wciąż bardzo melodyjnie, miejscami wręcz lirycznie. Ale rozpoczyna się drugi kawałek: "Sons Of Winter And Stars". Słuchając tego utworu zrozumiałam, co miał na myśli Maenpaa określając muzykę Wintersun jako "extreme majestic technical epic melodic metal". W tym kawałku koncentruje się wszystko, co ważne w Wintersun, a pomysły wykorzystane w "Sons Of Winter And Stars" mogłyby zapełnić całą płytę innej kapeli. Jest tu i kołyszący rytm tradycyjnej ballady, i perkusyjna galopada, i gitarowa moc, i orkiestra, i chóry, i krzyki, i czysty wokal - co tylko chcecie. Przepych tego utworu generuje kosmiczną wręcz energię. W tekście kosmicznych motywów też jest sporo: mamy deszcze gwiazd, rzeki świateł i wojowników przemierzających podniebne przestrzenie. Ten utwór rozpisany jest z rozmachem godnym heroicznej fantastyki. Dynamiczne fragmenty orkiestrowe z towarzyszeniem chórów idealnie oddają pęd przez gwiezdne przestworza. Ta muzyczna ilustracja jest wykonana tak plastycznie, że działa na wyobraźnię, jakbyśmy rzeczywiście mieli do czynienia z wyraźną sekwencją obrazów. W dalszej części kompleksowość "Sons..." zostaje jeszcze uzupełniona o czysto powerowe jazdy bez trzymanki przeplatane melodyjnymi fragmentami, kończącymi się zwykle nagłym wejściem całej orkiestry. Muzyka zbliża się klimatem do hollywoodzkich soundtracków, zarzucając słuchacza taką ilością różnych motywów na raz, że od nadmiaru wszystkiego może zakręcić się w głowie. Wybór jest prosty: albo kupujemy tę koncepcję i dzielimy z Jarim jego kosmiczny sen, albo wyłączamy odtwarzacz. Nie polecam jednak tej drugiej opcji, ponieważ pod koniec utworu czeka coś absolutnie niesamowitego. Chór, który tworzą między innymi Markus Toivonen i Sami Hinkka z Ensiferum, Mathias Nygard, Olli Vanska i Jukka-Pekka Miettinen z Turisas i Heri Joensen z Tyr. Od samego przeczytania tej listy można dostać gęsiej skórki z przejęcia, a to, co panowie zaprezentowali, na pewno nie zawodzi oczekiwań. Śpiewany przez nich refren wybrzmiewa z taką mocą i dumą, że wydaje się, iż należałoby wykonywać go tak, jak Sami podczas nagrań: z pięścią rytmicznie wyrzucaną w górę. Po tym fragmencie rozpoczyna się totalny odlot: gitary, klawisze, chóry, perkusja i jeszcze na dodatek Jari, opisujący idealnie mój stan podczas słuchania jego dokonań: "the energy flows in me like a river of stars". Na szczęście przy "Land Of Snow And Sorrow" można trochę odpocząć od nadmiaru wrażeń i emocji. Kawałek jest bardziej melodyjny, smutniejszy i - co ważne - prostszy. Przeciwnicy muzycznego nadęcia będą zadowoleni. Oczywiście w warstwie tekstowej z patosu zrezygnować się nie da, więc znów posłuchamy opowieści o poszukiwaniu życiowej drogi wśród ciemności polarnej zimy, o śmierci i smutku w wersji ostatecznej. Jarek wyśpiewuje podniośle kolejne wersy o gwiazdach, które są jak czyjeś oczy prowadzące przez mrok. Pojawia się tym samym standardowy zestaw towarzyszący niemal każdemu opisowi fantastycznych wędrówek , ale mimo że słyszałam coś takiego już setki razy, wydaje się, że w wersji Wintersun pod całą muzyczno-liryczną obfitością, bogactwem i onieśmielającą okazałością kryje się coś bardzo autentycznego. Kolejny instrumentalny przerywnik - nie wiedzieć czemu - pachnie mi soundtrackiem z WoW-a. Jednak zanim zdążę się zastanowić nad istotą moich mimowolnych skojarzeń, rozpoczyna się "Time". Finalny utwór nowego albumu Wintersun to ciąg dalszy refleksji na temat przemijania i przeznaczenia. Refren jest bardzo melodyjny, lecz jednocześnie przejmujący. Pewną sztuczność dźwięku, dopracowanego w najdrobniejszych detalach, równoważy emocjonalny wokal. Znów pojawiają się powerowe wstawki. W pewnym momencie kompozycja osiąga taki rozmach, jakby Blind Guardian zderzyło się z Dream Theater i orkiestrą symfoniczną. Wielowarstwowa muzyka nie pozwala od razu ogarnąć całości. Końcówka albumu to kosmiczna miazga, a patos i epickość osiągają taki level, że do pełni brakowałoby tylko teledysku z lotem na smoku poprzez galaktykę. Wszystkie emocje koncentrują się nagle w gitarze Jariego, która milknie, by spokojne outro rozpłynęło się w magicznym pejzażu. Po przesłuchaniu "Time I" zgadzam się z autorem recenzji w belgijskim "Rock Tribune", który określił muzykę Wintersun jako "cinematic symphonic metal". Cały album jest bardziej niż epicki, to koncentracja potężnych, imponujących fal dźwięków, mogących przytłaczać nadmiarem, do chwili gdy odbiorcy uda się z nich wyłuskać poszczególne elementy, które nie przestają zadziwiać różnorodnością pomysłów. "Time I" niesamowicie działa na wyobraźnię, odrywa od życia i rzuca słuchacza w świat magii i wielkich emocji, w świat fantastycznych przestrzeni; przejaskrawiony, ale piękny. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tej opowieści, bo przerwanie jej w takim miejscu jest jak zmuszenie zaangażowanego czytelnika do pozostawienia fascynującej lektury w połowie. To, co może się w płycie nie podobać (poza tym, oczywiście, że trwa tylko 40 minut) to sztuczność brzmienia. Niektórzy twierdzą, że Maenpaa przesadził z zabawą dźwiękami na swoim komputerze, przez co do oskarżeń o nadmierny patos dochodzi jeszcze zarzut nienaturalności. "Time I" nie jest albumem, który polubią wszyscy. Aby przekonać się do nowego wydawnictwa Wintersun trzeba zaakceptować bardzo specyficzną koncepcję artystyczną i nastroić wyobraźnię na najwyższe tony. Podejrzewam, że w związku z tym grono przeciwników tego "epic - cinematic - majestic" stylu będzie się radośnie powiększać, gdy tymczasem ja, jako osoba, która zwykle reaguje alergią na wszystko, co da się podciągnąć pod kategorię symphonic metalu, ze zdumieniem oznajmiam wszem i wobec, że po przesłuchaniu "Time I" po prostu wywiało mnie z kapci i niewiele rzeczy cieszy mnie tak bardzo jak to, że będę miała okazję usłyszeć nowe kompozycje Wintersun na żywo podczas krakowskiego "Heidenfestu". Ania Oskierko Unless the time comes where post-apocalyptic music scholars are reading this and all other mention of the arduous wait associated with Wintersun's second album has been erased, I don't think it's necessary to offer a pre-amble about the ridiculous anticipation eight years of waiting have wreaked upon fans. Suffice to say, after so many delays, "Time" became rooted somewhere in between the status of legend and inside joke. Of course, with such expectations, people can be led to say rash things; initial media reports of "Time I" as one of the greatest albums of its generation appeared well-aware of the hype. I've given myself a couple of weeks now to digest it in all of its glory, and while the success of the yet- upcoming "Time II" will ultimately decide where this project rests in history, Wintersun have offered one of the most intense listening experiences of the year with this one. It certainly deserves the polarized opinions it has met, but there's depth and detail here to merit however long we waited for it. Love it or hate it, "Time" is finally here. The first thing that really surprises on "Time I" is how much Wintersun have developed and changed as a musical outfit since the debut. Although the debut now passes me as one of the finest of its style, it was still rooted in a style and sound that would have been familiar to any fans of Jari's previous band, Ensiferum. Wintersun's direction on "Time I" may still be described with the same melodic, epic, progressive and symphonic adjectives as the debut, but everything is now larger than its ever been, to the point where it becomes difficult to fairly compare the two. Whereas "Wintersun" focused on the quality of its hooks and riffs, "Time I" is painted in terms of orchestration and atmosphere. Jari and his mates fashion a vast folk metal symphony of sorts, not in the traditional 'symphonic metal' sense, but there's not really another word that can aptly describe the complexity and subtle flourishes throughout the album. In news reports prior to the album's release, there was word that "Time" would feature hundreds of tracks at the same time, and though that was enough to raise a few eyebrows, it's readily evident in the music. Wintersun's music is still led largely by guitars, but "Time I" makes its mark by the amount of time and detail invested into the background. Cinematic orchestral flourishes match the intensity of burstfire guitar work, and frequent folk roundabouts give plenty of space for Jari to sport his arrangement skills. Even within an intrinsic 'background' element like the orchestrations, there are plenty of levels to dive into. Even to the attentive listener, "Time I" is an initially chaotic and harrowing experience. In what I can only imagine would have been a mixer's nightmare from the ninth circle of Hell, "Time I" demands a listener's full attention. "When Time Fades Away" is a remarkably beautiful way to open the album, gradually adapting the listener to a steadily more intense and complex palette of orchestration. There's a definite East Asian motif here- certainly not something you would expect from Finland- although a minute into "Sons of Winter and Stars", the definitive Wintersun sound is at full blast. The riffs are not too fargone from what Jari was doing on the debut; they are fast, melodic, and open to techniques from many sub- genres of metal. Below these guitar riffs are what sounds like a thousand other parts, each grasping for their share of the mix. "Land of Snow and Sorrow" and the finale title track follow in the footsteps of "Sons of Winter and Stars", although each of these three are memorable in their own right. The fourth (and shortest) piece, "Darkness and Frost" is an interlude that also functions as the extended intro to the song "Time", it begins as an acoustic bridge and soon finds itself in the same sort of cinematic orchestration heard on the rest of the album."Sons..." is arguably the best offering on "Time I", although the other two 'full' pieces are not far behind. "Sons of Winter and Stars" is a perfect manifest of where Wintersun are now as a creative act, throwing everything at the listener at full force, yet still finding time to offer a beautiful acoustic break towards the end. For all of its cerebral orchestrations, the vocal melodies here are remarkable, and may be the most accessible thing on the record. Jari's black metal rasp is still used here, but there's a certain preference for clean singing here. Whether its for an epic chorus of pagan warriors or Jari's own lead voice, Wintersun's intense style manages to make room for these vocal arrangements. As may have been evident from the overblown production, Jari seems to be a bit of a Devin Townsend fan, and "Land of Snow and Sorrow" best illustrates this, occasionally featuring guitar and vocal elements that are virtually indistinguishable from Devy himself. It's a minor disappoint to hear a genius in his own right tracing the footsteps of another genius, but Jari's vocals have a great sound of their own. As a clean singer, he sounds much more confident here than he did on the debut. Thanks in large part due to the heavy symphonic focus here, his black metal rasps now sound less fitting, although it retains his distinctive snarl. It's almost a granted truth by this point that Wintersun's musicianship is going to be through the roof. Besides Jari Maenpaa's not-inconsiderable skill with vocals and guitar, the rest of the musicians offer remarkable performances befitting a project of this magnitude. Special commendations go to drummer Kai Hahto, whose epic and aggressive technique backs up the metric tons of orchestration. Although the production is about as good as current technologies can allow for something of this density, some performances on this album can be difficult to hear. At its most symphonic, "Time I" pushes Kai's drum recording down to the level of the background, and bassist Jukka Koskinen can be even more difficult to hear, unless you know what to look for. There are times when I feel the debut's more concise and straightforward approach would have been better, but considering the scope of the instrumentation, it's no surprise that things get just a little murky on the production end. At only forty minutes, "Time I" is certainly shorter than most albums, although this slightly shorter-than-average length works to an advantage. Particularly on the first listen, it's quite a bit to take in, and it ends before the 'epic' atmosphere draws thin. "Time"s complexity is both its greatest strength and most inviting vulnerability. Depending on your tastes as a listener outside the context of Wintersun's debut, it's likely most who hear it will either love it or hate it. Although the depth here is virtually unsurpassed by any other album of its style, that complexity can feel overblown for its own sake. "Time I" achieves the feeling of an epic atmosphere like few albums have managed to do, but there's the sense that some of the overbearing density could have been done without. With that being said, repeated listens only make the album more and more satisfying of a trip. The initial experience is bound to be fairly disorienting, but there's so much to explore here. As I said towards the start of the review, it's going to be up to "Time II" to match the par that's been set, but there's no doubt that the sweat and blood that's evidently been spent investing in this project has paid off. Only coming years will tell if this has the same lasting appeal as its predecessor, but the music speaks for itself; Wintersun are now among the elites of their style... whatever their style might actually be. Conor Fynes ..::TRACK-LIST::.. 1. When Time Fades Away 4:07 2. Sons Of Winter And Stars (13:31) Choir [Special] - Heri Joensen, Jukka Koskinen, Jukka-Pekka Miettinen, Markus Toivonen, Mathias Nygård, Mikko Salovaara, Olli Vänskä, Sami Hinkka, Teemu Mäntysaari Vocals [Additional Growling Vocals] - Alpha Valtias, Jukka Koskinen a. Rain Of Stars b. Surrounded By Darkness c. Journey Inside A Dream d. Sons Of Winter And Stars 3. Land Of Snow And Sorrow 8:21 4. Darkness And Frost 2:24 5. Time 11:14 Vocals [Additional Growling Vocals] - Alpha Valtias, Jukka Koskinen 6. Untitled 3:50 ..::OBSADA::.. Jari Mäenpää - vocals, guitar, computer, keyboard programming Teemu Mäntysaari - guitar, backing vocals Jukka Koskinen - bass, backing vocals Kai Hahto - drums https://www.youtube.com/watch?v=4UMwLxFNKS0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-02 20:29:37
Rozmiar: 297.35 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
..::INFO::..
Artist: Xandria Title: The Wonders Still Awaiting Year: 2022 Genre: Symphonic-Metal, Power-Metal, Gothic-Metal Country: Germany Duration: 01:14:22 Format/Codec: FLAC Audio Bitrate: Lossless|WEB-DL [24bit/44.1kHz] ..::TRACK-LIST::.. 01. The Wonders Still Awaiting [00:04:59] 02.Ghosts [00:05:26] 03. You Will Never Be Our God Feat. Ralf Scheepers 00:05:11 04. Reborn [00:05:13]
Seedów: 9
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-02-03 12:52:01
Rozmiar: 899.81 MB
Peerów: 1
Dodał: Xsonar
Opis
..::INFO::..
Artist: Xandria Title: The Wonders Still Awaiting Year: 2023 Genre: Symphonic-Metal, Power-Metal, Gothic-Metal Country: Germany Duration: 01:14:22 Format/Codec: MP3 Audio Bitrate: 320 Kbps ..::TRACK-LIST::.. 01 - Two Worlds [00:07:08] 02 - Reborn [00:05:12] 03 - You Will Never Be Our God Feat. Ralf Scheepers 00:05:11 04 - The Wonders Still Awaiting [00:04:59] 05 - Ghosts [00:05:26] 06 - Your Stories I'll Remember [00:06:21] 07 - My Curse is My Redemption [00:05:03] 08 - Illusion is Their Name [00:05:06] 09 - Paradise [00:05:02] 10 - Mirror of Time [00:06:41] 11 - Scars [00:04:06] 12 - The Maiden and the Child [00:04:54] 13 - Asteria [00:09:08]
Seedów: 6
Komentarze: 0
Data dodania:
2023-02-03 12:50:51
Rozmiar: 170.63 MB
Peerów: 3
Dodał: Xsonar
|